Powieść Violi Ardone: Il treno dei bambini

Kultura

19 czerwca 2023

W Klubie włoskiej książki:

Viola Ardone:
Czekam, aż stanie się coś pięknego
Włoski tytuł:
Il treno dei bambini - czyli pociąg dzieci, pełen dzieci, w którym jadą dzieci.
Wydawnictwo Sonia Draga


il treno dei bambini


Kim jest Viola Ardone?

Jak czytamy na okładce polskiego wydania: Viola Ardone urodziła się w Neapolu w 1974 roku. Ukończyła studia na wydziale literatury i przez lata pracowała w branży wydawniczej. Uczy łaciny oraz włoskiego w liceum. Powieść Czekam, aż stanie się coś pięknego stała się wydarzeniem literackim Międzynarodowych Targów Książki we Frankfurcie nad Menem w 2019 roku, książkę przetłumaczono na 25 języków.


O jaki pociąg chodzi?

Mowa o prawdziwych pociągach (pociągach szczęścia, i treni della felicità), które w pierwszych latach powojennych wiozły dzieci z ubogich rodzin z Południa Włoch do rodzin na Północy. Do ludzi, którzy gotowi byli na jakiś czas dać tym dzieciom lepszą opiekę, co oznaczało najczęściej - zaszczepić w nich pewność siebie i chęć poprawy własnego losu w przyszłości. 


Kim jest Amerigo?

Amerigo jest ośmioletnim chłopcem, którego w Neapolu wychowuje samotnie uboga matka.
Dopiero co skończyła się wojna i ludzie cierpią tu przeraźliwą biedę. Pozbawieni szans na rozwój analfabeci nie mają żadnych jaśniejszych widoków na przyszłość.
Jednak Amerigo jest inteligentny i sam ze sobą najwyraźniej nigdy się nie nudzi.
Jego bystry umysł wyławia z otoczenia to, co istotne, nie tracąc przy tym perspektywy dziecka. Jesteśmy w stanie znieść tę jego smutną codzienność chyba tylko dlatego, że oglądamy ją jego oczyma.
I tak pewnego dnia Amerigo odnajduje się wśród dzieci jadących pociągiem na Północ. Ta podróż gwałtownie poszerzy granice jego świata.


Jaki jest świat tej powieści?

Jest to świat zmian. Nie ma już monarchii, nie ma faszystów - zniknęli, bo wymazała ich amnestia. Dochodzą do głosu komuniści. Jest republika.
I jest bieda.
I wszystko, co się z nią wiąże, a więc także to, że dzieci mają nędzne dzieciństwo lub nie mają go wcale, i że czeka je smutny los analfabetów.
Jest rok 1946.
Neapol.


Scenka z pociągu:

- Dlaczego płaczesz? - pyta [Maddalena, opiekunka z pociągu] - Tęsknisz za mamą?
[...]
- Nie, nie, gdzie tam, nie płaczę za mamą - mówię. - Chodzi o buty. Mam za ciasne buty.
- To dlaczego ich teraz nie zdejmiesz, skoro jest noc? Będzie ci wygodniej. Podróż jest bardzo długa.
- Dziękuję, psze pani, ale się boję, że mi je zwędzą i znów będę musiał chodzić na bosaka albo w cudzych butach. A ja już nie chcę chodzić w cudzych butach.


I jeszcze jedna scenka z pociągu, która niestety nie jest scenką z karnawałowych, zwariowanych światów na opak, gdzie na drzewach "rosły gomółki sera i kiełbasy":

- Ricotta…! Ricotta…!
Mariuccia wyrywa mnie ze snu krzykami.
    - Amerigo! Amerí… Budź się! Patrz, na ziemi leży pełno ricotty! Na szosie, na drzewach, na górach! Ricotta leci z nieba!
[...]
- Mariú, jaka provola, jaka ricotta? To śnieg.
- Śnieg?
- Zamarznięta woda.
[...]
- Nigdy nie widzieliście śniegu? - pyta Maddalena.
Mariuccia kręci głową, cała zawstydzona, że wzięła śnieg za ricottę. Przez jakiś czas nikt nic nie mówi, jakby nas też uciszył ten śnieg.

Rzeczywistość powieści o dzieciach z pociągu to zderzenie dwóch światów: świata włoskiego Południa i świata włoskiej Północy. Te dwa światy właściwie nic nie łączy, a dzieli je - niemal wszystko.
Chciałoby się powiedzieć:
“Dzieci, uciekajcie od biedy i obskurantyzmu tak długo i tak daleko, aż ujrzycie ulice miast tonące w ricottcie. Wtedy możecie odetchnąć. Tam będziecie bezpieczne.”
Dzieci z Południa uciekają więc, choć jeszcze o tym nie wiedzą.


Zderzenie dwóch światów jest zawsze interesujące, prawda?

Mała, obrazowa dygresja.
Sięgnijmy na moment do historii o Odyseuszu, w której znajdujemy taki oto motyw: Odyseusz miał uciekać przed szukającym na nim zemsty Posejdonie, bogu mórz. Uciekać miał tak długo i tak daleko, aż trafi do krainy, w której napotkani przechodnie uznają wiosło, które ze sobą przyniósł, za łopatę do przesiewania zboża.
I tak właśnie jest również w historii umykających przeznaczeniu dzieci z pociągu: odjeżdżają do innego świata, gdzie leży śnieg, którego nie znają i który biorą za ricottę.


Wyzwanie rzucone Fatum

Zamiast “Czekam, aż stanie się coś pięknego” wolę o tej książce myśleć jako o “Il treno dei bambini”, bo jest ona nie tylko powieścią obyczajową z wątkami historycznymi, ale i poniekąd powieścią drogi.

Przemierzając tę drogę, dzieci z Południa przekraczają i przezwyciężają własne ograniczenia, a także zmieniają nieodwracalnie zwrotnicę biegu swojego losu.
Pociąg wiozący dzieci na Północ to nie jest dziecinna zabawkowa kolejka, to pociąg, którym dzieci z Południa umknęły swojemu ponuremu przeznaczeniu.
Tym ponurym przeznaczeniem, tym Fatum Południa Włoch byłoby życie w nędzy, ciemnocie i niesprawiedliwości, walka w pocie czoła o byt, a także - najprawdopodobniej - zejście na złą drogę.

Jest w tej powieści wiele warstw i odniesień, które odkrywamy dopiero po namyśle. Sama Autorka wyznała, że to, co ją tak bardzo interesuje, to zjawisko ludzkiej solidarności, które każe nam wyciągnąć rękę do nieznajomego, aby mu pomóc. W imię Dobra, a może też w imię człowieczeństwa.

Na marginesie mała uwaga:
Dla polskiego czytelnika szokująca może być tu pewna kwestia: a mianowicie że te "akty człowieczeństwa" rodzin z Północy wobec dzieci z Południa utożsamiane są z komunizmem. Tak się bowiem składa, że to włoscy komuniści organizują wyprawę ubogich dzieci Południa na bogatą, komunizująca Północ.
U nas kilka lat wcześniej pociągi na Wschód nie wiozły dzieci ku żadnej szansie, tylko w głąb Związku Radzieckiego. W doświadczeniu naszej części Europy komunizm okazał się zaprzeczeniem człowieczeństwa, to jest oczywiste. Ale czytając tę powieść musimy wziąć poprawkę na ówczesną włoską rzeczywistość: rodzimy faszyzm. Powtórzmy to: codziennością Włoch był wtedy faszyzm, i właśnie ta ideologia stała się dla nich zaprzeczeniem człowieczeństwa.
Moje zdanie jest takie, że ponieważ Włochy nigdy nie dostały się pod sowiecki but, pod sowieckie jarzmo, a komunizm był tam wtedy tylko - lub aż - szlachetnym porywem i przejawem oporu, więc wielu Włochów nigdy nie przekonało się, jak wygląda prawdziwa twarz komunizmu urzeczywistnionego.


Cena Wolności

Ale wróćmy do małego Ameriga.
Amerigo, chcesz być wolnym człowiekiem? Więc musisz dokonać wyboru. A skoro wybierasz, to ponosisz za swój wybór odpowiedzialność.
Amerigo, rzucasz przeznaczeniu rękawicę? Proszę bardzo, ale musisz przyjąć na barki ciężar konsekwencji...
Zwłaszcza gdy - tak jak w przypadku Ameriga - wybór jest na swój sposób tragiczny.
Tego właśnie uczy się Amerigo.


Amerigo Speranza

Oczywiście nie będę zdradzać fabuły. Muszę jednak Was ostrzec, że ta historia - historia o marzeniach, o tragicznych wyborach, o opuszczeniu i poczuciu winy -  jest w istotny sposób smutna.
Ale daje nadzieję.

Nasz mały bohater nosi znaczące nazwisko: Speranza, czyli Nadzieja.
Nie przez przypadek nosi też symboliczne imię Amerigo: przecież wyrusza na odkrycie nowego świata.

Viola Ardone opowiada nam pewną historię, i robi to z wielką czułością i wrażliwością.
Jest to historia małego chłopca.
I choć bohater jest (rzecz jasna!) postacią fikcyjną, to jednak doskonale wiemy, że jego los jest tak samo symboliczny, jak i prawdziwy. prawdę rozumiemy: że dać komuś szansę oznacza umożliwić mu zwycięstwo.

I bez względu na to, czy książka nam się spodoba czy nie, to ta historia - jeśli przeczytamy ją do końca - zostanie z nami na dłużej.


Podobne artykuły